niedziela, 28 lipca 2019

Weekendowa iryzacja

Nie wiem nawet, kiedy ten weekend minął. Jak to się stało, że czas potrafi się podziurawić jak ser. Tym razem z nadmiaru atrakcji, a nie bólu.
Wczoraj poszłam się spotkać z Edytą. Chciałyśmy pójść tańczyć, ale zagadałyśmy się przy winie, którego wypiłyśmy znaczną ilość. Nie tak znowu jednak wiele, żebym nie straciła czujności w sprawie Niedźwiedzia. Bo, a jakże, o nim też było.
Udąło mi się ustalić następujący stan nieomal faktyczny:
- zaczęli się spotykać z Anetą jakoś na początku kwietnia bodaj. Najpóźniej. Czyli po mojej wizycie z ukoronowaniem publicznym i wyjazdem do Babci na grób;
- Aneta przybyła do Niedźwiedzia jako pacjentka, bo bolał ją bark; to tak jak ja, tylko mnie bolało biodro; po wizycie Anety Niedźwiedź zadzwonił do Edyty, żeby mu nie przysyłała takich pacjentek, bo nie może pracować, nie ma jak się skupić; i że jest zafascynowany; po czym od kolejnego dnia zaczęli ze sobą intensywnie korespondować; przypomniało mi się, że dzień po wizycie Jebonka przekazała mi numer telefonu Niedźwiedzia, bo powiedział, że jeśli mam pytania, mogę pytać o każdej porze dnia i nocy, a jestem fascynująca; więc zapytałam - 1 września o 10, podczas gdy wizyta miała miejsce 31 sierpnia; co za niezwykła koincydencja;
- Niedźwiedź i Aneta ustalili, że nie będą epatować sobą, nie będą o sobie mówić (skąd to znam?), trzymali wszystko w tajemnicy, nawet Edyta nie dopytywała szczególnie, a Aneta nie chciała za zbytnio się dzielić; po jakimś czasie udało się Edycie wydębić od koleżanki, że piszą do siebie całe noce, całe dnie; z bólem przyjęłam tę wiadomość, bo przecież w moim przypadku było tak samo;
- Aneta potraktowała Niedźwiedzia stosunkowo poważnie; jest rozwódką, ma z małżeństwa pięcioletniego synka Antka. Antek - tak bym synka nazwała, gdybym go miała. Co za ironia losu; w każdym razie synowi przedstawiła Niedźwiedzia; a to, jak mniemam, bardzo poważna dla matki decyzja; albo jest zupełnie odwrotnie: Aneta również swojego syna "nie widzi" i nie zastanowiła się, że może dziecku w głowie takimi zabiegami mocno zamącić; nie mnie oceniać;
- Niedźwiedź potrafił się w tygodniu wyrabiać ze wszystkim wcześniej tylko po to, żeby się widywać z Anetą; czyli jednak da się pogodzić pracę w tak szaleńczym zawodzie jak chirurg z ukuciem czegoś na kształt życia prywatnego; do tego z dzieckiem w tle; 
- Niedźwiedź, prawdopodobnie widząc w Antku małego siebie, mocno się zaangażował; zresztą, w ogóle ma do dzieci słabość, bo pamiętam, jak oddany był opiece nad chrześniakiem; Zatem: dziecko trafiło w jego miękkie emocjonalne podbrzusze; wnioskuję z tego, że to kolejna karta przetargowa Anety: płodność jest uwarunkowana zdrowiem; chyba w tej konkurencji zdobyłam zero punktów;
- podobno NIedźwiedź miał za złe Anecie, że nie czuje jej bliskości; trudno powiedzieć, jak on bliskość definiuje, bo sama tego kodu nie złapałam, pośliznęłam się na sprzecznych komunikatach i zrobiłam klasyczny piwot, aż kość w stawie zatrzeszczałą; przypuszczam, że najbardziej chodziło mu o zwykły seks; podobno większości mężczyzn do tego uczucia niepotrzebne; Edyta twierdzi, że Aneta nie była w stanie oswoić Niedźwiedziego brzucha; trzeba jej oddać, że wygląda lepiej niż większość znanych mi supermodelek; jeśli dla kogoś ciało jest świątynią, szuka wokół podobieństw;
- w tygodniu, w którym doszło do skaleczenia, Niedźwiedź umówił się na obiad z Anetą, Edytą i jej facetem; uwagę zwróciło to, że "od tylu miesięcy już się spotykają, a jednak nie przyszli za rękę" - powiedziała Edyta. Poczułam ukłucie w mostku na dźwięk "od tylu miesięcy", ale nie dałam po sobie nic poznać. Pochyliłam tylko mocniej głowę i wytężyłam słuch; a był to piątek;
- w niedzielę Aneta napisała do Niedźwiedzia, że ona jednak tego nie czuje, że to się nie uda, że przeprasza; Niedźwiedź zapowiedział, że będzie walczył;
- zapytałam Edytę, czy to nie jest tak, że walka wciąż odbywa się w jego głowie; moja mama też ciągle twierdzi, że o mnie walczy, a najbardziej walczyła w klasie maturalnej; w rezultacie zamilkła pierwszego września, kiedy klasę maturalną zaczęłam; porozumiewałam się z nią, wsuwając jej pod drzwi karteczki z informacjami o wywiadówkach i potrzebie pieniędzy na wycieczkę szkolną czy nowy prodręcznik; albo studniówkę; w dniu matury weszła do mnie do pokoju, kiedy walczyłam trzęsącymi się ze stresu rękami z paskiem od buta na obcasie i powiedziała: "na pewno nie zdasz"; więc domniemywam, że i w przypadku podobnie zablokowanego Niedźwiedzia w głowie toczy się wojna;
- Edyta odpowiedziała, że właśnie tak; że nie walczy, ale pyta, czy u Anety ktoś się pojawił; kiedy się pojawi, myślę, że Niedźwiedź ze spokojem będzie mógł wówczas powiedzieć: walczyłem, przegrałem, jestem beznadziejny; przetworzy schemat, wróci do źródła; zakrztuci się szlamem, przeżyje prawdziwą żałobę, odsapnie, zacznie od początku popełniać te same błędy;
- przypomniało mi się, jak na początku naszej znajomości Niedźwiedź pojechał na wesele do kuzyna i w nocy wypisywał do mnie różne dziwne rzeczy, po czym po pijaku dzwonił kilka razy; napisałam mu dość ostro, że sobie takich nocnych telefonów nie życzę, a poznawanie jego rodziny przez zdjęcia z telefonu to dla mnie idiotyzm; tej nocy również napisał do mnie "Słońce, kocham Cię"; odpisałam, że trudno mi przyjąć takie słowa na tym etapie - kiedy nie wiem o nim prawie nic; wtedy napisał: "przegrałem, walczyłem, znów poległem; załatwię Pani najlepszy zespół do operacji, będę czuwał"; czyli zrobił odwrót, choć nawet nic się nie zaczęło; strategia słomianego zapału; narcyzm bez łączności ze skrzywdzonym w środku dzieckiem;
- po pworocie do domu sprawdzam Instagram Anety; ma metr siedemdziesiąt pięć, nieprawdopodobnie długie nogi; jej wall to najnowsze trendy w manikiurze hybrydowym, makijażu smoky eye i trendzie typu ombre na włosach i paznokciach u nóg; zdjęcia w negliżu na egzotycznej wyspie, w krótkich spodenkach w górach, w futrzanej czapce w skąpym kostiumie kąpielowym nad mroźnym Bałtykiem; zdjęcia w pozach będących zapowiedzią upojnej i zmysłowej nocy; hasztagi polishgirl i blondhair; zdjęcia mocno wystylizowane z nagim ramieniem i brelokiem w kształcie puszystego pomponu przypiętego do wielkiego smartfona z brokatową obudową; zdjęcia w krótkich spodenkach i wełnianych skarpetach, z kotkiem wtulonym w jej nagie ramię, kiedy naprzeciwko płonie kominek i ogólna atmosfera hygge zaburzona jest dla mnie odrobinę przez wizję przesłodzonej niuni (dodałabym hasztag teenlover); zdjęcia na ściankach z logo TVNu; zdjęcia w stylu retro z walizką o samochodem typu maluch; zdjęcia w krótkich folwarcznych szortach, kowbojskich botkach, kowbojskim kapeluszu - siedząca, japierdolę, przy pianinie; i nawet subdominanty nie potrafi zagrać; trudno się dziwić, skoro paznokciami dotyka do klapy;  dobra, jestem złośliwa, ale Tinder pewnie puchnie od takich lasek; dobra, nie wiem, nie mam; na jednym ze zdjęć - galeria "obrazów" Anety: tukany, anielskie skrzydła, poroże jelenia, konik, kotek, słonik, a obok ona: w sneakersach, krótkich spodenkach, czapce bejsbolówce i bluzce przed pępek; tak, jestem zazdrosna; tak, jestem podła; nigdy nie wierzyłam, że mam jakikolwiek talent; ale, kurwa, jeśli te bohomazy można nazwać obrazami, to ja jestem, kurwa, Siergiejewna Lebiediew, a w czasach młodości szłam wyraźnie w stronę tempa frazy Bułhakowa;
(ej, kurde, to rzeczywiście inny świat: jednak piszę teksty do katalogów Kokoryna, Zarewicza i Dwurnika; z tej perspektywy Niedźwiedź ma całkowitą rację: jestem pokurwiona);
- nawet jeśli Aneta jest pustą laską, to nie skreślam jej od razu i całościowo; w przeciwieństwie do mnie ma wyrazisty instynkt samozachowawczy; być może trudna, ale ostra decyzja miała związek z jej synem; a może jakiś gest Niedźwiedzia ją ostrzegł przed nim samym w odpowiednim czasie; czuła, że tkanka jest sztucznie przeszczepiona i że się nie przyjmie, a nie ma co wjeżdżać w immunosupresję; mam szacunek do tego, że coś w niej umiało ochronić siebie i syna, a kto wie, może i Niedźwiedzia; może to było z dobrego serca; a tylko taka forma była możliwa, bo powiedziała Edycie, że nie mogłaby powiedzieć mu tego prosto w oczy;
- Edyta zapytała Niedźwiedzia, czy ma do niej żal, że poznała go z koleżanką; odpowiedział, że w żadnym razie; że ma za sobą kilka cudownych, spełnionych miesięcy i że niczego nie żałuje; że jest wdzięczny; to był ten moment, że wszystko we mnie zamarło w swojej motylności, a suchy, lodowaty ból zalał mi serce; za nowe biodro dziękuję mu siódmego dnia każdego miesiąca; postanowiłam, że w rocznicę mojego przybycia do jego gabinetu również mu podziękuję za rocznicę znajomości, która pod wieloma względami zmieniła moje życie; już dziś wiem, że odpisze krótko: "ok";

Wczoraj i dziś pojechałam odwiedzić w szpitalu Adasia. Kiedy ktoś z jego otoczenia potrzebuje pomocy, Adaś jest na każde zawołanie. Tylko w Aninie nie ma kto Adasia odwiedzić, choć przyjaciół na pęczki i wszyscy zmotoryzowani. NIe zapomnę mu tego, jak wypasionym Land Roverem przywiózł mnie z Otwocka po operacji. Nie zapomnę. Pojechałam wczoraj pandą, dziś autobusem, bo bałam się, czy jeszcze wino mi w żyłach nie szumi. Zawiozłam Adasiowi książkę z korespondencją Szymborskiej i Herberta, "Sto dni bez słońca" Szostaka i małą tartę ze śliwkami z legendarnej cukierni Irena z Saskiej Kępy. Martwiłam się, że to za mało, więc zabrałam ze sobą bańki mydlane. W nagrodę zrobił mi zdjęcie. Adaś powiedział, że jestem rozczulająca, że zrobiłam mu wielką frajdę i rozświetliłam pobyt na okoliczność bolesnej angiografii. Dodatkowo jego współlokator z pokoju, ultrakatolik, połnął historyjkę o tym, że jestem córką Adasia. Bo inna wersja przecież była w tym przypadku niemożliwa. Na koniec powiedział, że jest wobec mnie pełen podziwu, że tak łątwo, gładko i szybko weszłam w rolę córki, tak idealnie ją odegrałam i dodałam epizody nieprzewidziane w scenariuszu.

Widzisz, Adasiu, to kolejny walor autoimmunologii. Tacy jak ja są mistrzami mimikry. Za nic w świecie nie dam po sobie poznać, jak nieskończenie wiele mnie kosztuje wchodzenie w role. I jak nieskończenie boli. Bo za to nawet Oscar nie cieszy.

P.S. Dziś Dani ma urodziny. Napisałam najlepsze życzenia, jakie można skonstruować na kacu.
Medyczne wyrażenie od Daniego na dziś to "siodło tureckie". Na wczoraj - "zatoka skalista górna". Przepiękne. Topografia ludzkiego ciała. Wcześniej wysłałam Daniemu fragmenty wiersza Świrszczyńskiej, które nazwałam "odą do uda". Zaskoczył mnie znów pytaniem, dlaczego Świrszczyńska pisała akurat o tym. Bo "człowiek zdrowy tak nie docenia swojego ciała". Once again you left me speechless, Młodzieńcze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz