Upalnie jak na jesień.
Wczoraj przynajmniej tak było.
Dziś przejmujący wiatr. Zrzuca z głowy kaptur i szarpie brzeg szalika.
Słońce. Słońce świeci.
Hassan przez Messenger wysyła mi naklejki, mówi do mnie "Fatima" i okrasza to wszystko czułym "Habibati". Odsyłam mu uśmiechnięte emotikony i zdjęcia polskiej jesieni.
Kiedy szłam na przystanek, na błękitnym bezchmurnym niebie widać było blednący sierp księżyca.
Rano pan Janek z mojego balkonu koniecznie musiał obejrzeć odrywającą się łatę beżowej farby pod balkonem na szóstym piętrze.
Sprułam szalik dla Iwony, bo wydał mi się nierówny i nieelegancki.
Komin z melanżowo błękitnej włóczki wciąż robię.
Zastanawiam się tylko, czy to bardziej całun, czy koszula z rosyjskiej bajki o dwunastu braciach.
Na śniadanie zjadłam pomarańczę.
Przy lustrze zauważyłam, że nad prawą skronią pojawił się drugi siwy włos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz