sobota, 15 września 2018

Zła kość

Doktor Niedźwiedź dzwoni teraz od rana. To znaczy w weekendy. A może dopiero dzisiaj ustanowił taki rytuał. I przedwczoraj. Po siódmej rano. Żeby zapytać, czy możemy zacząć dzień razem.



A dziś przez godzinę mówił mi po kolei, jak wygląda operacja wszczepienia endoprotezy. Jestem mu za to tak samo wdzięczna, jak i wściekła na niego, że niestety ma rację. Z operacją nie można czekać. Dziś wyraźnie mówi mi o tym kolano lewe, trzaskając i hucząc groźnie, podnosząc ostrzegawczo swoją temperaturę i wrażliwość na dotyk.




Pan doktor pyta, jak mija dzień. Jak się czuję.
"Wchodzę od strony nadkrętarzowej. Ze względu na to, że u pani jest problem ze zniszczeniem panewki i fragmentu miednicy cięcie będzie niestety bardziej rozległe, szersze, muszę wejść na pośladek. Poza tym pani jednak jest już po czterech operacjach biodra. Tkanka bliznowata jest potężna, trzeba będzie zdecydować, którą usunąć. Leży pani na prawym boku. Asysta układa panią pod odpowiednim kątem. Palpacyjnie wyczuwam strop krętarza, który w tym ułożeniu ma celować w sufit. Nacinam trzy pary mięśni. Rotatory tak, jak pani pokazałem na zdjęciu. Odsuwam tkankę tłuszczową, kolejne mięśnie pod skórą się rozwarstwia, bo nie można ich przeciąć. W tym celu używamy haków. Centymetr po centymetrze rozcinam powięź aż do kości"
I tu moja świadomość powiedziała: nie, Kasiu, nie słucham już teraz, mam dosyć, wypchaj się z tymi swoimi ciągotami medycznymi, idę się zastanawiać, czy Heidegger nosi niebieską bieliznę.
Zaciskałam pięści na mojej piżamie z Ciasteczkowym Potworem. Ocknęłam się na to:

"... do pochewki stawu przez wbicie. To najbardziej oszczędzający kość sposób umieszczenia tam trzpienia. Ważna jest też dbałość o pressfit. Dwie śluby wkręca się w strop miednicy, dzięki temu panewka się nie rotuje. Potem się czyści panewkę frezarką, zaślepia przy pomocy wkładki z kołnierzem pod odpowiednim kątem. Potem zabieram się za trzon kości udowej. Trzeba zobaczyć, jak jest szyjka przycięta, zrobić wejście do środka uda od strony odciętej szyjki, powoli raszpla po raszpli zwiększać rozwarcie, żeby trzpień umieścić w niej w całości. Ostatnią raszplę zostawia się w udzie, mierzy się, jak wygląda szyja, jak głowa, jak wygląda antewersja, czy to jest dobrze, jakie jest przyparcie, jakie ruchy, ile maksymalnie można zrobić ruchu, żeby nie było zwichnięcia tego biodra. Staramy się wyrównać długość nóg. Kiedyś jedna pacjentka mnie za to ochrzaniła, bo jej zrównałem nogi i okazało się, że ma całą garderobę do wymiany. Najważniejsza jest stabilność biodra. Żeby się nie zwichało samo z siebie. W drugiej kolejności - długość. Jeśli się udaje, to staramy się to robić tak, żeby było i jedno, i drugie. Potem się zamyka. A, i jeszcze dren. I tyle. Już po operacji. WIęcej gadałem niż było roboty. I tak. Czy pani płacze?"


Oczywiście, że się panu nie przyznam. Ale jasne jest, że płaczę. To taka drastyczna i inwazyjna operacja. Wbijanie młotem trzpienia w kość. Kręcenie frezarką w panewce. Opiłki kostne, porozrywane naczynia krwionośne, naciągnięte mięśnie, podrażnione nerwy, szarpnięty Achilles. I wrzask, Eugenii wrzask, że ktoś śmiał ingerować. Że uśpił, spałował, żeby przechytrzyć, Och, jak ona się zemści. Jak ona będzie gryzła. Jak będzie tupać obcasami. Nieprzespane noce. Krzyk. Mdłości. Żebranie o Atossę. Odmowa podania Atossy. Żebranie o Imovane. Odmowa Imovane. Wenflon źle wkłuty. Poczucie, że ktoś wysysa mózg, kiedy usuwany jest z rany dren. "Zegnij kolano, mówię. Zegnij, powiedziałem".


- Czy to prawda, że kość udowa jest tak długa, że stanowi 26 proc. długości ciała człowieka?
- To na pewno najdłuższa kość w ciele. Tak, nie wykluczam, że właśnie tak jest.
- A głowa kości udowej?
- Jest jak piłka pingpongowa. Takiej wielkości i taka okrągła. W pani zdrowym biodrze pewnie taka jest. Nie wiem, bo nie widziałem zdjęcia prawego biodra. A w chorym jest większa.
- Naprawdę? Mimo że skrojona artroskopowo i sponiewierana tymi torbielami?
- Tak. Bo jest zmieniona chorobowo. Przerośnięta. Z nadbudowaną kością. Złą kością. Z wytartą chrząstką. Że tak powiem.

Zła kość. Psiakość.
"Zła kość". Niegrzeczna. Kiedy u Babci zaczęła galopować demencja, w przebłyskach świadomości karciła się jak małe dzieci. "Babcia jest dzisiaj niegrzeczna" - mówiła wysokim, dziecięcym głosem. Tak mnie to rozczulało. Chciałam ją wtedy przytulić i powiedzieć: "Babuniu, to nie Twoja wina, że osłonki mielinowe połączeń nerwowych w Twoim mózgu zanikają. To nie Twoja wina, że koagulacja białek postępuje tak szybko. Ja Cię kocham taką, jaka jesteś, nawet jak mylisz mnie z listonoszem. Babuniu, pójdziemy razem, ja Cię przeprowadzę.  Tak jak Ty uczyłaś mnie chodzić, tak ja odprowadzę Cię na drugą stronę".


Istotą pani choroby nie jest, moim zdaniem, ZZSK, tylko przebyte złuszczenie biodra.
- To pan to oddziela?
- Tak. Zdecydowanie to oddzielam. Choć trzeba przyznać, że ZZSK może pogłębić tę chorobę. Uważam, że w pani przypadku za lewe biodro odpowiada przebyte złuszczenie. Takie jest moje zdanie.
- Pan też zachorował. Dociekał pan kiedykolwiek przyczyn tej choroby? Bo powiedzenie, że etiopatologia jest nieznana zupełnie mnie nie satysfakcjonuje.
- Kiedyś czytałem o tym, ale też mnie to nie przekonało. Nie ma na ten temat jednej przekonującej teorii. Chodzi o osłabienie chrząstki wzrostowej. Tak, jakby jakaś nieznana siła hamowała ten wzrost. Kluczowy jest wiek. Wiek dojrzewania. Potrzeba niezależności. Ile miała pani lat?
- 12.
- To ja byłem o rok starszy, zdałem akurat do siódmej klasy. W wakacje byłem operowany.  

Nieznana siła. Potrzeba niezależności. Potrzeba ucieczki.

- Co mogę zrobić, żeby panu ułatwić operację? Wzmocnić mięśnie? Zgubić tkankę tłuszczową?
- Pozytywnie myśleć. I rehabilitować się. Ale pani to robi. Pozytywne myślenie bardzo dużo daje. Moje doświadczenie o tym mówi.

I taki mam dziś dzień, że co chwilę płaczę. Witek z Alą chcą u mnie nocować. Nie mam ochoty na nikogo patrzeć. Ale przecież nie mogę im odmówić. Witek to mój kumpel z podstawówki. Nic mnie nie cieszy. Roboty mam tyle, że nie wiem, w co mam ręce włożyć. I co z tego, że robię? Zleceniodawcy nie płacą w terminie. W przyszłym tygodniu jadę na festiwal w Gdyni. Tak się na to na początku cieszyłam, teraz w ogóle siebie tam nie widzę.
Lodówka pusta. Anita w Anghiari. Piotr w jej mieszkaniu, ale w swoim świecie. Toot w Krakowie. Afgańska w Maroku, potem leci do Stanów. Ania na Wyspach. Iwona postanowiła przy każdej możliwej okazji upokarzać mnie, bo nie jestem i nie będę matką. Moja mama dużo gorzej się czuje, miała jakiś incydent ze strzałem wysokiego ciśnienia. Nurza się teraz w określeniu z karty w przychodni: "skok wysokiego ciśnienia z silną komponentą emocjonalną". Z lubością syczy przez zęby: "mnie się nie wolno denerwować". Więc o operacji jej powiedzieć nie mogę. Zresztą, i tak uzna, że to ona cierpi bardziej. Tu się nie ma co licytować. Nie będę dokładać swojej cegiełki do komponenty emocjonalnej.

W internecie zamówiłam poduszkę-rogal dla ciężarnych (haha). Jej celem jest odciążanie biodra w nocy. Rozpakowałam ją, jest olbrzymia. Zawinęłam się, żeby sprawdzić, czy i jak działa. Rzeczywiście biodro na niej odczuwa ulgę. Przytuliła mnie.
I jak po przytulenie poczułam, zaczęłam dziś tak strasznie, tak rozpaczliwie płakać. Jak dziecko. Ze strachu. Przerażenia. Bezsilności. Samotności. Z powodu jesieni. Z powodu zmęczenia. Braku wakacji. Końca sezonu na maliny. Braku Taty. Odejścia Babci. Że Kropki nie ma blisko. Że kolano mi stuka, to znaczy, że biodro ma się coraz gorzej. Że nie jestem w stanie przykleić na jodze wewnętrznej pięty do podłoża. Że pracuję ze ślepymi ludźmi, a nowoprzyjęci współpracownicy są jak martwe zombiaki. Że miejsce na książki mi się kończy. Że nie chcę, nie chcę drenu, nie chcę cewnika, nie chcę kolejnych wenflonów, nie chcę basenu, fochów salowej. Nie chcę frezarki w panewce. Trzpienia w kości udowej. Skarg, pretensji, mejli, skaleczonego ego rozmówcy, przepełnionej skrzynki, pytań: "no i co? Mam zacząć studiować te filozofie? Bede najlepszy, bo na studiach z przedmiotu mieem piontke. To chyba dobry jestem, nie?"
Nie chcę relacji, subskrypcji, powiadomień, dźwięków, stukotów, szmerów, zapachów, tęsknot, pestek, szelestów, ciężaru papieru.

Dzisiaj mam taki dzień, że nie chcę żyć.


5 komentarzy:

  1. Oh, Kasiu kochana, wszystko bedzie dobrze, nie martw sie. A takie dni jak dzisiaj przyjda i po operacji. I wtedy bedziesz mogla wsiasc do pociagu bylejakiego.
    To Doktor Niedzwiedz tez mial operacje podobna do Twojej? Nie pisalas o tym wczesniej, czy przeoczylam?
    Jeszcze cieplo w Warszawie, i zlota polska jesien wiec trzeba sie skupic na tym i cieszyc. Na tych pieknych kolorach lisci. I na poduszce, dzieki ktorej bedziesz lepiej spala.
    A do drugiej opinii lekarskiej tez masz prawo, jak najbardziej. Czy przekomarzacie sie dlatego, ze troche flirtujecie, czy naprawde chcialabys zeby ktos inny to jeszcze ocenil?

    Sciskam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Czytasz! Słuchasz! To Cud!
      Tak! Zachorował mniej więcej w tym samym czasie, co ja, dlatego powiedział, że coś nas łączy - nawet lewe biodro.
      Nie umiem flirtować. Chyba coś we mnie jest za bardzo martwe, żeby to robić. Ale Doktor Niedźwiedź naprawdę chyba zabiega o kontakt prywatny ze mną i przeraża mnie to. Nie umiem się w tym odnaleźć. W bipolarności tego doznania.
      Będę się konsultować, będę. Bo to nie kosmetyka stawu. To potężna ingerencja, której ta choroba nie toleruje. Niech jeszcze ktoś orzeknie.
      Tak bardzo się boję.
      No pewnie, że się przekomarzam! Jestem z Bałut, niech nie myśli, że jestem słodziakiem. Po pierwsze z zasady nie ufam mężczyznom. A po drugie z zasady nie ufam ortopedom. Co za niefart ;)
      Aniu, tak Ci dziękuję. Jakie to ważne, że jesteś po drugiej stronie, chociaż tak daleko.
      Całuję jak nie wiem,
      Kaś

      Usuń
  2. Bardzo fajny artykuł! Mój tato też miał kiedyś podobną operację. Cieszyłam się, jak dziecko z efektów i z tego, że normalnie mógł chodzić. Wcześniej chodzenie sprawiało mu dużo kłopotów.
    Bardzo się cieszę, że ludzie piszą coraz więcej na ten temat. Podobny artykuł widziałam tutaj http://piszemyozdrowiu.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też jest problem z nogą i niestety ale będę musiała odwiedzić szpital https://carolina.pl/carolina-medical-center-w-gdansku/ . Myślałam, że to tylko chwilowe, ale ból nie ustaje i robi się to niepokojące

    OdpowiedzUsuń