piątek, 14 września 2018

Co z tą duszą

- Pani mnie zapytała o duszę.
- Tak, dawno temu.
- Widzi pani, to nie było proste pytanie. Ale myślałem o nim każdego dnia. I da się to rozpoznać.
- Co się da rozpoznać?
- Kiedy dusza jest, a kiedy jej nie ma.
- To jak jest z tym miewaniem duszy pana zdaniem?
- W ubiegłym tygodniu reanimowałem pacjentkę. Była już stara i zmęczona, a operacja była inwazyjna, niewydolność krążeniowa wysoka. Przed operacją mówiła, że czuje, że to już jej ostatnia przygoda. Kiedy przystępowałem do reanimacji, wiedziałem, że ta dusza jeszcze tam jest. Ale da się wyczuć moment, w którym dalsze działania nie mają sensu. Kiedy się wie, że mamy przed sobą już tylko zwłoki.
- A podczas narkozy? Co się wtedy dzieje z duszą pacjenta?
- Ona ciągle jest. Jak operuję, to ją czuję. Czuję, że operuję człowieka, a nie tylko jego ciało.
- Po czym pan to rozpoznaje?
- Nie umiem pani odpowiedzieć. Nie umiem tego nazwać. Czuję to, po prostu. Jak obecność.

Przed oczami staje mi ciało Babuni. Bezwładne, z rozchylonymi ustami, na dywanie z okruchami bułki. Tam już nie było Babci. Nie było duszy. I stąd drastyczność doświadczenia.

Wczoraj podczas tej rozmowy telefonicznej bardzo płakałam. Bezgłośnie. Spodnie od piżamy miałam mokre od łez. Nie dałam Doktorowi Niedźwiedziowi tego po sobie poznać. Niedoczekanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz