czwartek, 20 czerwca 2019

Los sapera

Jak to było?
"Z losu nawet najlepszy lekarz nie wyleczy"

Wczoraj po długim i upalnym dniu na rehabilitacji postanowiłam zacząć odgruzowywać mieszkanie, które stało się przez ostatnie miesiące moją kaźnią i umieralnią. Nie mogłam sobie wybaczyć bałaganu i nadmiaru książkowego kurzu, kiedy w ubiegły weekend w progu stanęli Natalia i Radek z Zojką w foteliku. Chyba jeszcze do tej pory nie dotarło do mnie, że zobaczyłam TO DZIECKO na żywo.
Jest jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach, ma niepoprawnie długie rzęsy, uśmiecha się na mój widok, choć patrzy czujnie, badawczo, mądrze. Ciekawe, na ile wyceniła moje wewnętrzne szaleństwo.
Natalia i Radek są świetliści i szczęśliwi. Nowe życie oznacza, że nic w życiu się nie liczy, tylko patrzenie na ten cud w zachwyceniu. Czas przestaje istnieć, casusy, zamiary, dedlajny, program ubezpieczeniowy i lista zakupów. W oczach Zojki jest nieustanne teraz. Nawet ból przed nim klęka.   
Bez wątpienia to był najpiękniejszy prezent urodzinowy, jaki mogłam dostać. W ubiegłym roku na moje urodziny przyjechali Ania, Adrian i Henryczek. Moje życie ratują więc dzieci.

Zmordowana zasiadłam wczoraj na kanapie jak couch potato i oglądam House'a, notując pilnie informacje o przełomie nadciśnieniowym i efektywności pracy nadnerczy. Aż dostaję sms. Pewna, że to Bogna. A nie, to Niedźwiedź.
"Skaleczyłem się przy operacji pacjenta hiv+".

Patrzę. Czytam. Mrugam. "Co się w pani dzieje, pani Kasiu?". Cisza, harmonia głosów. Serce w rytmie zatokowym. Ciśnienie stabilne. Saturacja sto.

"To zdaje się ryzyko zawodowe. To teraz dawki uderzeniowe leków przeciwwirusowych, co? Jak Ci z tym, w środku Niedźwiedzia? Chcesz się spotkać, obgadać to? Pomilczeć nad tym? Mogę coś dla Ciebie zrobić? I dziękuję, że mi o tym powiedziałeś".

Oceniam, że odpowiedziałam mądrze. Sama siebie głaszczę. Choć widzę, że komunikatów wysłałam za dużo. Pewnie najbardziej odczułby empatię z mojej strony, gdybym napisała "no to chujowo". Ale wtedy nie byłabym Kasią.
W następnej wiadomości pisze: "Jakoś dam sobie radę, pół roku to nie tak długo :/"
Kłuje mnie ukośnik emotikona. Durny, myślisz, że nie wiem, że jak pół roku nie będziesz operował, grozi to Warszawie i okolicom ofiarami w ludziach? Złamanymi sercami i zwichniętymi życiorysami? i Myślisz, że nie czuję swądu wojny w Tobie?
W następnych wiadomościach był już standardowym Niedźwiedziem: "Jest chujowo, ale dam radę".
Niech ci, Kasiu, nie drgnie ciśnienie. Albowiem "wszyscy kłamią". A już słyszałaś, że "jest chujowo" z nadgarstkiem, podczas gdy właśnie zdjął stabilizator oraz wtedy, kiedy pewnie figlował z nową panną.

Oby nie sprawdził się teraz standardowy scenariusz. Że skoro z Anetą teraz platonicznie nie będzie w stanie wytrzymać, to znów biedna dziewczyna będzie miała złamane serce. Ponieważ Niedźwiedź zakochuje się i składa miłosne deklaracje w cyklach trzymiesięcznych, jakoś tak właśnie pewnie teraz się złoży. Sytuacja jest trudna, wymaga emocjonalnej dojrzałości, zatem wyrzeczeń i równowagi. Których w Niedźwiedziu mało. Żal mi go, ale sam podkreślał, że na własną odpowiedzialność operuje w jednej parze rękawic. Żeby mieć lepsze czucie. Że zajmuje się przypadkami, od których inni się odwracają. Cóż, czytałam, że większość saperów potrafi przyjąć do wiadomości możliwość własnej śmierci, ale myśl o zranieniu kogoś innego, nie jest czymś, z czym mogliby się pogodzić.
I może dlatego ranią. Nieświadomie. A potem wypierają.

A teraz szereg reakcji na wieść. Oczywiście byłam samarytańską Kasią i podtrzymuję: gdyby chciał się spotkać i porozmawiać, jestem. Ten człowiek o jajach wielkości orzeszków pinii i zranionym ego wielkości Uralu uratował mi życie. Zawsze będę mu wdzięczna. Potrafię wznieść się ponad moje zranienie i sprostać, jeśli będzie się chciał wygadać. Ale prosić się nie będę.
Wit mówi: "napisał do ciebie, bo jesteś mu bliska, kojarzysz mu się z bezpieczeństwem, a jednocześnie jesteś daleka i nic z tym nie zrobisz, nie polecisz na oddział, nie będziesz lamentować. Ale z tej konwersacji wynika, że porozumiewacie się na zupełnie innych poziomach."
A powiedział to człowiek z tytułem magistra z psychologii, a z Bogną miał ćwiczenia.

Reakcja druga, Mama Alicja: "Czy on musi sobie z ciebie robić śmietnik?! Kiedy się z tobą podzielił dobrą wiadomością? Niech spierdala".

Reakcja trzecia, Maciek: "A co ty jesteś, dzieciaku, zlew na pomyje? Może raz by ci coś dobrego powiedział?"

Reakcja czwarta, MamAsia: "ha cóż, ha, trudno. Jak ktoś się najął na psa, to musi szczekać. Kiedy przyjeżdżasz na legendarne knedle cioci Krystyny na Bałuty?"

Reakcja piąta, Kamila: "Wiesz co? Karma wraca. Zawsze mówiłam".

Prawdą jest to, co daje równowagę w danej sytuacji.

4 komentarze:

  1. W każdej "reakcji" jest trochę prawdy Kasiu. Czy Niedźwiedź zachwyca się jeżem pod płotem? Zapachem lipy w czerwcową noc? Zachodem słońca? Czy powiedział kiedyś coś dobrego, podzielił się szczęściem?
    Inga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ingo Tajemnicza, dziękuję! Jesteś!
      No właśnie nie. Mają rację: jestem zlewem. A może on tak ma, że z niczego się w życiu nie cieszy? Boże, jakie to musi być straszne :(
      Nad ranem jakiemuś ptasiorowi coś się pokiełbasiło i zerwał mnie na nogi takim trelem, że żadne jutuby nie mają takiej muzy. Czy to nie Cud? Taka pobudka?
      Przytulam Cię, Ingo Obecna

      Usuń
  2. Widzisz Kasiu, Ty dostrzegasz Cuda, to jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki traf mi się, że taka się światu przydarzyłam :)
      Jako o Ty Cudem jesteś, bo nawet Cię nie widziałam, a ze mną współodczuwasz.
      Dziękuję <3

      Usuń