wtorek, 23 kwietnia 2019

Zachwyt w autobusie numer 520

Od tylu lat nie mogłam dotrzeć do Maroka, to Maroko dotarło do mnie. Co prawda w postaci burzy piaskowej w samym centrum Warszawy, ale jednak. Trochę jak proteza, falsyfikat, dalekie echo dawnego życia, które żyłam.

Warszawa strajkująca, słońce przez okno prażące, jadę odbyć terapię kranio-sakralną, w trakcie której będę miała wizję brzegu morza, lodów o smaku kokosa z czekoladą z Hali Koszyki, wentyla rowerowego, cynaderki i cytatu z pism holistycznych: "Empatia wiąże się z odczuwaniem energii innych ludzi. Możesz czuć się zagubiony, gdy nie jesteś świadomy, czy energia, którą odczuwasz, jest twoja, czy należy do kogoś innego. Jeśli zamykasz swoje serce, zaczynasz postrzegać innych w taki sposób, w jaki oni postrzegają siebie, a najczęściej widzą siebie tak, jak byli w przeszłości widziani przez tych, którzy ich wychowali. Kiedy widzisz innych tak, jak oni widzą siebie, pojawia się osąd."
I z całego tego cytatu nie rozumiem, co znaczy otwierać serce. Nic a nic. Fizjoterapeutce Ani powiedziałam, że to pewnie dlatego, że nie mam serca. A powiedziałam to z takim przekonaniem, że aż zaokrągliłam jej oczy.

Ale zanim to wszystko miało miejsce, pozostawiając mnie w głębokiej konfuzji na leżance i zdezorientowaną jak po niezłej imprezie, przeczytałam zdanie, stanowiące całość rozdziału:

"Będę był."

Z książką Filipa Zawady "Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek" można podróżować, spać, tańczyć, ćwiczyć gluteusy i w jej obecności nad sobą zapłakać. Wszystkie opcje sprawdziłam. Polecam.

2 komentarze: