czwartek, 17 marca 2016

Wiosna przyszła pieszo

Kostku Malutki,

tak bardzo wszyscy na Ciebie czekali. Rodzice rozgrzali łącza internetowe do czerwoności już wczoraj rano. Nie mogłam zasnąć, tak bardzo nie mogłam się doczekać, kiedy nastaniesz.

Nie spieszyłeś się, trudno się dziwić. Gdzie Ci będzie lepiej niż u Mamy pod sercem? Ale tyle Cię czeka tutaj cudów i dziwów, zaskoczeń porannych, zdziwień wieczornych, dźwięków nieopisanych, smaków nowych, zapachów przyjemnych, wzruszeń, odkryć i zachwytów. Zrobimy wszystko, żebyś uznał, że trafiłeś do najlepszego z możliwych światów.

Przyszedłeś na świat w dniu świętego Patryka. To patron niepojętej zieloności. W ręce trzyma koniczynę - tak miał światu Boga objaśniać. Podobno patronuje kowalom, fryzjerom, górnikom, inżynierom, zwierzętami domowymi się opiekuje i modlących się na duchu podnosi. Oby pomógł Ci wykonywać dobrą pracę, która da Ci kiedyś radość i spełnienie. I niech stawia na Twojej drodze dobrych i przychylnych Ci ludzi. Bez nich trudno się po ziemi wędruje.

Powietrze dziś lekkie i przyjemne. Przez cały dzień świeci upragnione słońce. Sąsiadka z dołu pieczołowicie trzepała pościel, a studenci z parteru wyprowadzili Marudę wcześniej niż zwykle. Naszczekała na mewy, których na Saskiej Kępie coraz więcej. Wszystkich gna na dwór, szkoda takiej pogody. Na Sadybie jakiś ptak od rana śpiewa na całe gardło, a ja nawet nazwać go nie potrafię. Wczoraj w Łazienkach na ścieżki tłumnie wyległy wiewiórki, słońce grzało mi czubek głowy. Niby zapowiadają jeszcze śnieg, ale ja w to nie wierzę. Te wiewiórki chyba też nie wierzą. Wiosna przyszła dla Ciebie.

Słońce wstało dziś o 5.45. Wiem, bo własnie wtedy się obudziłam. Zajdzie o 17.43. To stosunkowo późno - jeszcze niedawno o 15 było ciemno i wszystkim dokuczało zimne powietrze. Dzień będzie trwał 11 godzin i 58 minut. Jest dłuższy od najkrótszego o 4 godziny i kwadrans.
Jest 77 dzień roku. Do końca astronomicznej zimy pozostały zaledwie dwa dni. Za tydzień będziemy świętować Wielkanoc.
Wiosnę nam, Kostku, przyniosłeś. 

Ciocia ciągle uczy się pisać. Słowa mi umykają, a w pracy niełatwo piszę się o wzruszeniu. Kiedyś wymyśliłam sobie, że moją mamą chrzestną jest Wisława Szymborska. Ona umie powiedzieć to lepiej niż ja.

Wisława Szymborska, Urodziny

Tyle naraz świata ze wszystkich stron świata:
moreny, mureny i morza, i zorze,
i ogień, i ogon, i orzeł, i orzech -
jak ja to ustawię, gdzie ja to położę?
Te chaszcze i paszcze, i leszcze, i deszcze,
bodziszki, modliszki - gdzie ja to pomieszczę?
Motyle, goryle, beryle i trele -
dziękuję, to chyba o wiele za wiele,
Do dzbanka jakiego tam łopian i łopot,
i łubin, i popłoch, i przepych, i kłopot?
Gdzie zabrać kolibra, gdzie ukryć to srebro,
co zrobić na serio z tym żubrem i zebrą?
Już taki dwutlenek rzecz ważna i droga,
a tu ośmiornica i jeszcze stonoga!
Domyślam się ceny, choć cena z gwiazd zdarta -
dziękuję, doprawdy nie czuję się warta.
Nie szkoda to dla mnie zachodu i słońca?
Jak ma się w to bawić osoba żyjąca?
Na chwilę tu jestem i tylko na chwilę:
co dalsze, przeoczę, a resztę pomylę.
Nie zdążę wszystkiego odróżnić od próżni.
Pogubię te bratki w pośpiechu podróżnym.
Już choćby najmniejszy - szalony wydatek:
fatyga łodygi i listek, i płatek
raz jeden w przestrzeni, od nigdy, na oślep,
wzgardliwie dokładny i kruchy wyniośle.




3 komentarze:

  1. Gratulacje dla rodzicow i duzo zdrowia dla Kostka! Czy Kostek to Konstanty? Dla cioci Kas i Kostka mozna jeszcze przypomniec nastepujace slowa o zyciu napisane przez innego Konstantego:

    Ile razem dróg przebytych?

    Ile razem dróg przebytych?
    Ile ścieżek przedeptanych?
    Ile deszczów, ile śniegów
    wiszących nad latarniami?

    Ile listów, ile rozstań,
    ciężkich godzin w miastach wielu?
    I znów upór, żeby powstać
    i znów iść, i dojść do celu.

    Ile w trudzie nieustannym
    wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
    Ile chlebów rozkrajanych?
    Pocałunków? Schodów? Książek?

    Ile lat nad strof stworzeniem?
    Ile krzyku w poematy?
    Ile chwil przy Beethovenie?
    Przy Corellim? Przy Scarlattim?

    Twe oczy jak piękne świece,
    a w sercu źródło promienia.
    Więc ja chciałbym twoje serce
    ocalić od zapomnienia.

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja, tata Kostka :)
    Zdjęcie zostało wstawione bez autoryzacji, ale nie mam o to żalu, może ciut bym je podciągnął tylko w Photoshopie ;)
    Niech Ciocia uczy się pisać szybciej, bo przecież - oprócz czytania i opowiadania Kostkowi (tak, Konstantemu) bajek - powinna mu jakąś własną powieść, a przynajmniej nowelkę, sprezentować!

    Małą pointę Witkacą jedynie dodam:
    Zu­pełnie łas­kocze­cie mi mózg waszy­mi pomysłami. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie mówiłam? Cały Marcin! :)

    OdpowiedzUsuń