niedziela, 25 września 2016

Zawitaj, Bólu

Witaj Bólu ukochany,
na zbawienie nasze dany.
Witaj małe Dzieciąteczko,
witaj śliczne Paniąteczko.
Witaj Bólu! 

Witaj z dawna pożądany,
od Proroków obiecany.
Już się wszystko to spełniło,
co pod tajemnicą było,
wypełniło.

Ach dobroci niesłychana,
ach miłości niewidziana:
cóż ja widzę, o mój Boże,
twardy grób, to Twoje łoże.
Śliczny Bólu! 

My też milczeć nie będziemy,
gdy do szopy Twej przyjdziemy;
wszyscy miło zaśpiewamy,
piękny pokłon Ci oddamy
jako Bogu! 

A jednak. Mimo Infliksimabu, ćwiczeń intensywnych, drakońskiej diety, eliminującej gluten, laktozę, mięso i cukier - oto jesteś, Wszechmogący. Pokonałeś mnie, Jeźdźcze Niebieski. Stratowałeś, Stanąłeś na mnie. Witaj, Bólu Królewski.
Zawitaj, Władco narodzony z sędziowskiej panienki. Gdzie berło? Gdzie Twoje korony, Władco Pojedynczy?

Witaj Bólu, o cześć Ci Królu,  Przyjmij śpiew nasz, modlitwę, 
Wielbienie, Boży Synu.             
Dziś ku Tobie wznosimy ręce swe
Na znak szacunku, miłości,        
wdzięczności, o Alleluja.    

Na nic ćwiczenia intensywne, rozciąganie mięśnia czworobocznego, streczing symetryczny, skłony, pompki, deska, ręce pod głową, ani trening cardio z tutorialem z YouTube. Ach, tu jesteś, siedziałeś sobie pod lewym żebrem siódmym, czekałeś na temperaturę poniżej 10 stopni tak? No trudno, Ból w dom, Bóg w dom. A, że Mama nie odbiera telefonu? To Ci pasuje? No tak, w ciszy z tamtej strony Twój głos bardziej donośny, brzęczący, przeszywający bardziej. A, poduszkę z Lidla z pianką memotermiczną wyśmiałeś? Ojej, tak się starałam, wybierałam z myślą o Tobie i stabilizacji nocnej miednicy. A, że nic nie pomoże? No to trudno, trzeba przyjąć wszystko.
Dziękuję Ci, dziękuję, że wczoraj udało się Twój głos wyciszyć, kiedy Kostek w pustym kościele dzielnie znosił zimno wody i powagę ceremonii chrztu. dziękuję Ci, że po raz pierwszy od miesięcy nie założyłam kolorów kułaczych, tylko jasne, a i jeszcze na butach na wysokich obcasach wytrzymałam długo, bardzo długo. I dziękuję, że mogłam zobaczyć, że rodzina może się kochać i szanować. I podziwiać. I cieszyć, że jest jej więcej.
I nawet dziękuję Ci za to, co krzyczy do mnie podświadomość: "ty bezużyteczna pacynko, kukiełko bez przyszłości i przeznaczenia, ty nawet dzieci nie urodzisz". Dziś przyśniło mi się przed południem mnóstwo dzieci. Do każdego z nich się uśmiechałam, psoty każdego byłam w stanie wytłumaczyć i usprawiedliwić. Próbowałam się im przypochlebić - może wtedy do mnie przyjdą? Obudził mnie przed południem ból lewego boku. Tak, tak, mimo że wstałam przed 6, położyć się musiałam ponownie, przed 11. I wtedy te dzieci, dzieci, pachnące przez sen rumiankiem i żelkami, lizakami pudrowymi i zasypką. Byłam gotowa rozszarpać się na sto części, żeby każde z tych dzieci przytulić, wziąć na ręce i poprosić, żeby coś mi o sobie powiedziało. Nie mogę już nawet słuchać Radia Dzieciom w niedzielę z Kasią Stoparczyk, nie mogę. Te dziecięce głosy, ta spostrzegawczość, odkrywczość, świeżość. To zdziwienie, które najprawdopodobniej nigdy nie będzie mi dane, a na które mogę patrzeć przez głośnik, przez szybę, z drugiego końca stołu.

Nie szczyp, Bólu, proszę.
To będzie trudny i wyczerpujący tydzień.
Mnóstwo do napisania, wiele do przedyskutowania.
Ciągle ktoś mnie będzie używał.
Ciągle ktoś będzie moimi rękami załatwiał swoje sprawy, moimi nogami przedreptywał kilometry, pokonywał odległości, łatwo brał wysokie przeszkody. Ucisz się, Bólu, tyle przed nami jeszcze w tym tygodniu, w tym miesiącu, w tym roku może. Jak już będzie bardzo źle, to pomyśl, jak Kostek łapie mnie za włosy chwytną rączką, jak zaciska piąstkę na kosmyku, jak bacznie przygląda się, co mówię. I jak zachwycił go widok fontanny. A jednak. Bledniesz, kiedy o tym myślę. Masz konkurencję.

Ktoś czyha na Twój tron. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz