wtorek, 16 maja 2017

Wtedy przyszedł maj

Kamila w Instytucie Onkologii.
Poszłam do niej w przeddzień operacji.
Wysiadam z autobusu, przede mną moloch. Czuję ścisk w żołądku, zapach Sterisolu. Śmiercią wieje, śmiercią. Chorowaniem. Szumem windy. Ciężarem wyroku. Wkłuciem centralnym. Wilgocią kroplówki. Bólem, który nawet dziąsła oblewa.

Idę. Uprawiam moje idzenie i szłość. Bieżę długim podjazdem. Boli mnie biodro. Utykam.

Przed wejściem siedzi ich dwóch. Jeden w moim wieku. Nie ma nogi. Drugi ma obandażowane ramię. Pewnie po czyszczeniu rany. Palą papierosy.

Ten w moim wieku z daleka się do mnie uśmiecha. Mam na sobie granatowe spodnie i mokasyny w kokardką. Uśmiechem dodaję sobie odwagi. Sobie. Bo przecież tego bez nogi nie zachęcam. Inaczej to odczytuje. Odbezpiecza hamulce. Wykręca w moją stronę.

- Dzień dobry panience.
- Dzień dobry - odpowiadam wesoło, z nieprzystająco do sytuacji szerokim uśmiechem.
Młodszy, zachęcony, zajeżdża mi kulawą drogę wózkiem, zerkając na moje niepełnosprawne biodro lewe.
Mruży jedno oko:

- Wie pani co? Może i ja mam raka... ale wie pani, jaki ja jestem fajny?

Krew jej w głowie zahuczała pogrzebnego echem dzwonu, A to była choroba — i już blisko do zgonu.
(...)
— «Powiedz, czerwiu, czy Bóg widział moje męki, moje żale?
I czy jest On w niebiosach, czy też nie ma go wcale?» —
A on zadarł pysk ku niebu i mackami wzruszył dwiema
I pokazał na migi, że go nie ma, bo — nie ma!

2 komentarze:

  1. Czesc Kasiunku,

    Bardzo pasuje ten wiersz Lesmiana do sytuacji, ktora opisujesz. Oczywiscie, wygooglowalam bo nie znalam wiersza ale dziekuje za przypomnienie Lesmiana, to byl wspanialy poeta, taki liryczny.

    Wszystkiego dobrego,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu Kochana,
    Leśmian od lat mi towarzyszy. Pisałam o nim pracę magisterską. I kocham go miłością szczerą, bezgraniczną, choć nieodwzajemnioną :)
    Tyle piękna w jego wierszach. A nade wszystko potwierdzają, że gdzie Śmierć - tam Miłość.
    A jednak czytasz! Wciąż czytasz. Dziękuję!
    Z majowym ukłonem, bo bzy kwitną i żyje się inaczej,
    Kaś

    OdpowiedzUsuń