czwartek, 23 lutego 2017

Pozwól rzece płynąć



- Rabbi, jam dzisiaj korponowomową przez ucho zgwałcona, obolała przez to, smutna, bez sił. W drodze powrotnej z dyżuru zaczęłam czytać "Pozwól rzece płynąć". Zdanie "Najbardziej kocha się to, czego się nie wybierało" sprawiło, że rozpłakałam się w 180 jak idiotka. I dojechałam na krańcówkę w tych spazmach. A myśmy się z Toot na Ochocie właśnie poznały. Na Akademickiej mieszkały. Na patio kamienicy opalały i wino piły. Muszę Madzi podarować Cichego. Niech dziewczynę trochę wyciszy. Nękają Pana zmory i fanaberie autorskie? Mam nadzieję, że wywiały je wiatry przedwiośnia. Daleko. "Rzeczywistość jest wszędzie"- vivat, Cichy.
- Przykro czytać, panno Kaś. Że w domyśle Pani cierpi, że ją boli.
Cichy to nie jest dobry pomysł, ja sądzę. Znamy się od trzydziestu paru lat, niech to będzie ważne. On nie wycisza. O nie.
Nęka mnie świat. A ja mu nic winien nie jestem. Ciężko z tym czasem.
Jechałem, jechałem dziś 122, panny Tutki nie było niestety, ciepło wszystkim życzyłem przez dwa przystanki, niech wam dobrze będzie, smutnej blondynce, panu pijakowi, dziewczynie z tipsami, pani z dzieckiem, sziksie z telefonem, wszystkim! 
Płaczemy nad światem.



I cóż, że nie wycisza. Czasem rozjaśni.




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz