wtorek, 8 lipca 2014

Zgubiłam się latu

Nazwa Sadyba oznaczała osadę wojskową na Kresach II RP. Czyli to oznacza, że nawet tutaj, na spokojnym Dolnym Mokotowie, wciąż jestem na wojnie.
Dzisiaj przyglądałam się dokładniej, kto jeździ na Sadybę autobusem. Przesympatyczny przekrój. Dres w neonowych adidasach z taką sama neonową torebką zmierzający do siłowni, dziewczyna z kolczykami w kształcie perłowych kół kartkuje nową powieść Jo Nesbo, gimnazjalista w okularach lotnika kiwa się w rytm muzyki, płynącej ze słuchawek telefonu, całe koło gospodyń miejskich przewożących porzeczki i czereśnie z taką czułością przez zawekowaniem, że nie starcza już jej dla pozostałych uczestników podróży. Patrzą z pogardą, jak wybieram miejsce i siadam. Taksują mnie spojrzeniami od góry do dołu, kiedy wstaję przystanek wcześniej, żeby się rozprostować. Prychają, kiedy wysiadam, trzymając się poręczy u drzwi. Patrzą na moją bransoletkę z wygrawerowanym napisem "Zwycięzca". Napisu nie widzą, ale pociągają nosem. Pewnie z żalu, że one takiej nie mają.

Kamila mówi, że starość się Bogu nie udała, bo i jak miała się udać, skoro Chrystus zmarł, mając 33 lata. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że i młodość mu się nie udała. W każdym razie nie zawsze. Sam miał raczej niewesołe dzieciństwo, o młodości nie wspominając.
Babcia ma ostre zapalenie oskrzeli. Mama wczoraj nakrzyczała na mnie przez telefon z powodu upału. nie dziwię się. Kończy się jej już cierpliwość. Pytałam, czy przyjechać. Póki co Babcię odwiedził lekarz. Zinnat i rosół.
Dzisiaj zadzwoniłam do mamy po 7 i w głosie słyszałam rozpacz. Tym razem jelita i układ trawienny nie dały rady antybiotykowi. mama po łokcie upaprana w produktach ubocznych trawienia na kolanach zmagała się z losem pokornej wobec starości córki. Wiem, że to niewdzięczne, wiem, że to podłe, ale chciałabym, żeby to się już skończyło. Boże, czemu za wszelką cenę chcesz utrzymać istniejące status quo? Moja Babcia zmarła w szpitalu ponad dwa lata temu, w karnawale, wtedy, kiedy zawiozłam ją w sylwestra. Od tamtej pory mentalnie już do siebie nie wróciła. Odrobiłyśmy z mamą zadanie domowe z odpowiedzialności i bezsilności wobec Twoich wyroków. Wystarczająco pochyliłyśmy głowę przed starczą niezbornością, agresją i percepcją na poziomie dziecka. Nauczyłam się przewijać osobę starszą, cierpliwie słuchać o wytworach przelekowanej wyobraźni, znosić oskarżenia o kradzież wkładów anatomicznych i pieniędzy odłożonych na trumnę. Ale ja to nic. Z Babcią mam teraz kontakt okazjonalnie, a nawet jak na mnie patrzy i ze mną rozmawia, nie mam do niej dostępu. Mama ma to na co dzień. grymasy przy jedzeniu, krzyki, płacz, wykrzykiwane modlitwy i telewizor na cały regulator. Nieprzespane noce, intensywny zapach octu, kiedy babcia walczy ze skurczem łydki, oskarżenia o to, że mama zabrała dorobek życia babci i dziadka.
I najgorsza w tym wszystkim obojętność brata mamy, przeplatana telefonami z prośbą o pożyczkę na wieczne nieoddanie. Nie chcę dożyć starości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz