poniedziałek, 12 listopada 2018

Dobra, zmiana

Spędziłam z Doktorem Niedźwiedziem upojną noc. Jej upojność polegała na tym, że do czwartej nad ranem studiowaliśmy razem podręcznik do sekcji zwłok i pan doktor, nieprzytomny ze zmęczenia, odpowiadał na moje najbardziej niedorzeczne pytania. Cierpliwie. Wszystko brał na serio i nawet nie zauważył, że na wiele pytań znam odpowiedź. Tylko muszę oczywiście pójść na udry i udawać idiotkę. Jestem pełna podziwu, że to znosi. I wobec siebie pełna pogardy, że mu to robię. Słaniał się na nogach, kiedy wychodził ode mnie. Wykonał jeden jedyny raptowny gest. Przytrzymał mnie mocno w pasie (jedną ręką obejmuje mnie całą (!). Chyba zauważył w moich oczach strach. Więc pocałował mnie w zagłębienie pomiędzy żuchwą (a nie tam żadną dolną szczęką, nie) i szyją - tam, gdzie wyczuwa się tętno u nieprzytomnego.
- Sucha glizdo, gdzie ty byłaś przez te wszystkie lata mojego życia?
Kiedy zamknęłam za nim drzwi, znów pomyślałam to, co kiedyś mu napisałam: "wyszłam po dżdżu".

***
- To czego wy się tam uczycie na tych zajęciach u Grynberga?
- Uczymy się słuchać. I pisać o tym, co usłyszeliśmy. Wydobywać z ludzi to, co chcą powiedzieć, a nie potrafią.
- O, to może wreszcie zaczniesz mnie słuchać.
- Co to za bierna agresja?! Przecież słucham, zawsze słucham.
- Nie, nie zawsze. Nie chcesz słyszeć tego, co do ciebie mówię. Nie chcesz tego przyjąć. Zależy mi na tym, żeby być choć promilem twojego życia. Wiem, nie przerywaj, wiem, że jesteś niezależna i że ze wszystkim sama sobie poradzisz. Wiem, że wszystko potrafisz zrobić sama. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz. Chcę być ci potrzebny. I chcę ci pomagać. Nie musisz się zarzynać zleceniami. Remont możesz sobie zrobić kiedy indziej. Mam cztery pokoje. Dwóch w ogóle nie używam. Przygotuję dla ciebie pokój po operacji. Zabiorę cię do domu. Będę się tobą opiekował. Wezmę urlop i nie będę się ruszał. Zawiozę cię, gdzie będziesz potrzebowała. Pozwól mi być częścią swojego życia.

Well, rzadko się zdarza, żeby mnie zamurowało. Stanowczość i jednoczesna łagodność w jego głosie sprawiły, że oniemiałam. Nie umiem, nie umiem jeszcze przyjmować tego, co dostaję od losu. Nie umiem więc w konsekwencji słuchać. Nie umiem widzieć człowieka w całości, tak jak mnie mama nie widzi.
Nade wszystko: nie wierzę w swoje szczęście.
Czy on jest taki naprawdę? Czy tylko udaje? A potem będzie jak wszyscy? Do obsługiwania? Znoszenia jego fochów? Cichych dni?

***
Droga A., kimkolwiek jesteś, dziękuję, że czytasz. I Tobie, Aniu, bo wiem, że też śledzisz. I Tobie, Julito, dziękuję.
Nie nadążam za barokowością życia, nie umiem sklasyfikować. Nie wiem, co będzie. Boję się, że przekręcę mechanizm w i w Niedźwiedziu sprężyna odporności pęknie. Ale nie umiem przestać. Całe życie żyłam na krawędzi. Pomiędzy życiem a śmiercią. Wygraną i przegraną. Znów przetwarzam bodaj jakiś schemat.

W kwestii matki jeszcze. w Ubiegłym tygodniu poszłam do kina na film "Suspiria", bo kocham Tildę Swinton w każdej postaci. Żadna to nowość, ale wniosek w filmowej lektury można sprowadzić do jednego: matka to ta, która daje życie i jednocześnie je odbiera. To nie może wróżyć łatwej relacji.

3 komentarze:

  1. "Nigdy nie mów 'mam pecha, mów 'mam szczęście', a ono się uśmiecha..." Tak mi jakoś do głowy od razu przyszło jak przeczytałam o Twoim Niedźwiedziu.
    A rady nie udzielę choć swieżbi mnie palec niemiłosiernie- bo jawisz mi się nad wyraz mądrą kobietą, a te wiedzą co robić że swoim życiem jak nieoczekiwanie chce się to życie podlizać ;)
    Ściskam serdecznie i trzymam kciuki aż kostki bieleją, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Hm, odniosę się może to kwestii mądrości - w tym obszarze jestem na pewno osobą dążącą. Niemniej ostatnie trzy dekady mojego życia wskazują na to, że ilość certyfikatów i tytułów naukowych nie musi wcale iść w parze z życiową mądrością. Jestem mistrzynią w jednym: ten sam błąd popełniam po kilkanaście razy, żeby się upewnić, że na pewno robię źle. Bo rolą dziennikarza jest bodaj sprawdzać zawsze. ;) Ale bardzo mi miło, że tak mnie widzisz. Tym bardziej będę się starać.
      Lubię chłopaka, lubię. A to i tak dużo jak na mnie. Dziś na przykład stropił się okrutnie, bo boli mnie szczęka - wyrzyna mi się ósemka. To dla zwyczajnego człowieka żaden rocket science, ale dla reumatyka oznacza wzrost wskaźników zapalnych. W bonusie więc łupie mnie wszystko. Już się do tego przyzwyczaiłam, ale Niedźwiedź nie. Dostaję więc kilkanaście smsów na godzinę (z wyłączeniem godzin, kiedy jest na bloku), czy bardzo boli i czy może pomóc. No ejże, pyralginę dostanę w każdej aptece. Bez histerii.
      Z perspektywy tego zdarzenia patrząc: jestem tak mądra, że aż mądrość wyrzuca mi się w postaci zębów. Ha!
      Uścisk przesyłam i dziękuję, dziękuję za kibicowanie :)))

      Usuń
  2. Hola, Hola- ósemki nie wyrokują. Sama mam cztery! (rosły w sumie przez jakieś 10 lat ale poza zapaleniem ślinianek co pół roku efektów innych ubocznych brak).
    Błądzić rzecz ludzka, efekt końcowy się liczy;) i nie polemizuj z tym już dziś bo dziś ją ledwo żyję więc na żadną mądrą ripostę mnie stać nie będzie.
    Ściskam nieustająco!

    OdpowiedzUsuń